TERMIN
W tym roku chcieliśmy się wybrać nad Ładogę i do Petersburga, niestety jedynym czasem wolnym jakim dysponowaliśmy był koniec sierpnia. Nie jest to dobry czas na podróż w tamtym kierunku, głównie ze względu na komary ale też za późno aby poczuć klimat białych nocy. Wyjazd postanowiliśmy przełożyć na czerwiec przyszłego roku ale kraju jako destynacji nie chcieliśmy zmieniać. Wybór padł na obwód Kaliningradzki. Jedziemy nad morze.

betonowy napis Kaliningrad
Pylon i napis na wjeździe do Królewca

WIZY
Jak się później okazało był to słuszny wybór z kilku względów: po pierwsze skorzystaliśmy ze świeżo co wprowadzonego programu wiz elektronicznych, dzięki czemu za wystawienie wiz nie zapłaciliśmy nic – “zero”; po drugie jak tylko przyjechaliśmy rosyjski MSZ ogłosił, że programem objęty zostanie kolejny obwód – Leningradzki z St. Petersburgiem i częścią jeziora Ładoga;. E-Vizy można załatwić na stronie https://visa.kdmid.ru , procedurę ich uzyskania opiszemy na naszej stronie w późniejszym terminie i na pewno Was o tym powiadomimy.

Wydrukowane wizy już po przyznaniu
Elektroniczne wizy

GRANICA
Na granicy obyło się bez zbędnych formalności i biegania za pieczątkami i zbierania ich na “karteczce” co znamy z ukraińskiej granicy. Celnicy i pogranicznicy byli bardzo mili i pomocni (mojemu starszemu synowi nie wpisałem we wniosku drugiego imienia, sprawę na miejscu załatwili urzędnicy, nawet nas nie informowali o problemie, po prostu poczekaliśmy 15 minut aż ponownie wypełnią dokumenty). Kiedy wyjeżdżaliśmy na terytorium Litwy, urzędniczka miała z tym lekki zgryz bo była niezgodność w papierach z powodu tego drugiego imienia ale obyło się bez większych problemów. Dostałem tylko reprymendę 🙂

Restauracja Gruźińska
Restauran Kavkaz – Ploschtschad Pobedy, 1, Калининград

KUCHNIA
Bardzo miłe zaskoczenie. Bałem się, że Kaliningrad jest taką Europą w Rosji i nie spotkamy tu tego tygla kulturowego, z którego jest ona znana. Nic bardziej mylnego, warzywa kupowaliśmy od Uzbeka, drogę w stolicy obwodu wskazywały nam dziewczyny pochodzenia Tadżyckiego, wszyscy bardzo otwarci i skorzy do pomocy. Wy Adkuda? (ros. Wы откуда?) słyszeliśmy wszędzie na początku rozmowy i dalej już szło, byliśmy jednymi z pierwszych turystów i spotykaliśmy się ze sporym zaciekawieniem ze strony mieszkańców. Wracając do spraw kulinarnych. W restauracjach i na ulicach możemy spotkać wszystko co nam się wymarzy: kuchnia europejska w tym te najbardziej wykwintne jak francuska czy hiszpańska które kusiły z okien drogich restauracji na ulicach szerokich prospektów. Łatwo można było znaleźć uliczne fastfoody znane z innych krajów byłego Sojuza jak pierożki czy czeburieki sprzedawane z przeróżnej maści straganików, wózeczków. Samsa czyli bułeczki nadziewane mięsem lub kapustą wypiekana w przenośnych piecach na kołach, dystrybutory z kwasem podłączone do wielkich żółtych beczek usadowionych na Ziłach. Doskonałe restauracje Gruzińskie z pełną paletą szaszłyków, chinkali i chaczapuri, bistra z tradycyjną kuchnią rosyjską – takie polskie obiady domowe, szybko, smacznie i niedrogo. Sporym zaskoczeniem były dyskonty z produktami regionalnymi z republik byłego imperium. W środku takiego sklepu można było znaleźć prawdziwy murowany piec do pizzy opalany drewnem ale i tradycyjny piec chlebowy rodem z Kaukazu. Nie jest problemem kupić kumys czy tan lub ajran. Słowem, do wyboru do koloru. Smakoszom i miłośnikom różnych smaków polecamy!

Statek morski
Zacumowana łódź podwodna

WOJSKO
Armia rosyjska znajduje się w stanie ciągłej gotowości do działań zbrojnych i daje się to odczuć. Sam obwód jest silnie zmilitaryzowany, wszędzie widać zasieki za którymi maszerują rekruci. Wozy bojowe i transportery stoją w równych szeregach, czasem wygląda to jak skansen bądź cmentarzysko sprzętu ale wiele z nich dalej jest w ruchu. Nad brzegami morza usytuowane są bazy marynarki wojennej a wpływanie bądź opuszczanie miejsc dyslokacji przez fregaty czy poduszkowce jest nie lada atrakcją i zawsze gromadzi spory tłum zainteresowanych gapiów. W Bałtijsku gdzie można przeprawić się promem na rosyjską część Mierzei Wiślanej zostaliśmy zatrzymani przez wojskowych i wycofani, ale bardzo grzecznie choć stanowczo. Za to dostaliśmy informację w jaką strefę możemy się udać aby spokojnie popodziwiać jednostki bojowe. Mieliśmy jeszcze 2 wojskowe przygody, jedna to ćwiczenia z udziałem śmigłowców a druga równie spektakularna obserwowana przy porannej kawie na polu namiotowym nieopodal Jantarnego – manewry fregat z udziałem artylerii. Widzieliśmy rakietowe serie wystrzeliwane z jednej części horyzontu a lądujące z drugiej jego strony. Po oddaniu zadanej ilości strzałów nastąpił baletowy zwrot jednostek i ich rozpłynięcie się w dwóch grupach w różnych kierunkach. Niesamowite widowisko.

Bałtycka plaża w Jantarnym
Doskonały widok z pola namiotowego w Jantarnym

MORZE
Kiedyś obraziłem się na polskie morze. Drożyzna, chińszczyzna na straganach i parawaning doprowadziły do tego, że postanowiłem nie wybierać się tam na jakikolwiek wypoczynek a już na pewno nie w sezonie wakacyjnym. W obwodzie spotkało mnie nie lada zaskoczenie. Na straganach królowały lokalne produkty z bursztynu, plaże były o dziwo czyste i pokryte złotymi łachami piachu ludzi poza modnymi kurortami niewiele, parawanów nie widać. Najbardziej podobało się nam wybrzeże na mierzei Kurońskiej (Park Narodowy Mierzei Kurońskiej, ros.
Национальный Парк Куршская Коса
), ale wrażenie na nas zrobiła też promenada w Swietłogorsku i plaże nieopodal Primorje. Dojścia do atrakcji nad brzegiem morza stosunkowo dobrze oznaczone.

nocleg w namiocie dachowym na land roverze
Pole namiotowe Aquatoria

NOCLEGI
Na terytorium obwodu właściwie nie ma problemu z rozstawieniem się z biwakiem na dziko za wyjątkiem stref militarnych, prywatnych oznaczonych działek i Parków Narodowych. Zorganizowanych campingów jest niewiele ale moim zadaniem zostanie to szybko nadgonione (już widać działania w tym kierunku). Hoteli i pensjonatów jest dosyć dużo ale nie są tanie. Na samej mierzei znaleźliśmy tylko 2 miejsca oznaczone jako camping – na jednym spaliśmy to Turbaza VitTech a drugie miejsce, które nas zaskoczyło okazało się glampingiem (glam – glamour) czyli luksusowym camipingiem, na który nas nie wpuszczona ze względu na brak miejsc. Przyjeżdżasz tu jak do hotelu, samochód zostawiasz na parkingu (zakaz wjazdu na teren ośrodka) i z bagażami udajesz się do rozstawionych już i naprawdę luksusowo urządzonych namiotów z prawdziwymi łóżkami, łazienkami i wszystkim czego w takim miejscu się nie spodziewasz zastać. Ciekawa alternatywa pozwalająca pomieszkać w lesie bez konieczności posiadania własnego sprzętu. Miejsce to nazywa się Polyana Glamping

chruszczówki i zabudowa pruska
dwa oblicza architektoniczne Kaliningradu

KRÓLEWIEC – KALININGARD – KÖNIGSBERG
Miasto sprzeczności ;), z jednej strony pozostałości niemieckiego panowania do 1944 roku a z drugiej chruszczówki (blokowiska zwane także “chruszczobami”) i monumentalne budownictwo imperialne z okresu ZSRR. Stanowi to bardzo ciekawe połączenie choć czasem z estetyką nie ma to zbyt wiele wspólnego. Szczególnie w miejscach gdzie dodatkowo umiejscowiono budownictwo nowoczesne. Nie będę się tu rozpisywał o układzie urbanistycznym tą specyfikę trzeba poczuć samemu, na miejscu. Jest to największy ośrodek miejski obwodu i jego stolica, zamieszkuje je ok. 0,5 mln mieszkańców. Historia pamięta tu panowanie, Pruskie, Krzyżackie, Polskie, Niemieckie i Radzieckie, obecnie Rosyjskie. W środku miasta znajdują się 2 wyspy otoczone rzeką Pregołą między nimi przerzucony jest jeden most a pozostałych sześć łączy je z lądem stałym. Popularnym problemem, nad którym głowili się mieszkańcy Królewca było czy da się je przejść tak aby na każdym znajdować się tylko jeden raz. Zadaniem tym obarczani byli także przyjezdni a ostatecznie rozwiązał je Leonhard Euler w 1741 roku co dało początek teorii grafów. Nie będę zdradzał Wam rozwiązania, wybierzcie się tam sami i popróbujcie zwiedzając miasto ;). Polecę za to miejsca, które moim subiektywnym zadaniem warto odwiedzić: Muzeum Światowego Oceanu (ros. Музей Мирового океана) – ciekawa ekspozycja techniki eksploracji głębin, oceanarium, łódz podwodna, okręty badawcze, samoloty – można tu spędzić pół dnia; Muzeum Bursztynu (ros. Музей янтаря) – usytuowane w baszcie Dohnaturm z bogatą ekspozycją rozlokowaną na trzech poziomach; Bunkier dowódcy obrony Królewca – generała Otto Lascha (ros. Музей «Блиндаж», Бункер Ляша); Miejskie fortyfikacje i forty, do których dojedzie się samochodem, Plac centralny z pchlim targiem – dawny Rynek miejski; oraz kilka dzielnic, w które uniknęły dewastacji podczas II WŚ i zachowały się perełki architektoniczne z okresu przedsowieckiego.

PODSUMOWANIE
Warto? Oczywiście że warto! 8 dni to idealnie na pierwszą wizytę w Rosji. Wyjazd nie zrujnuje Waszych portfeli (droższe hotele rekompensuje tańsze paliwo 2,75 zł/l ON). Złote czyste plaże pozwolą się odprężyć i wypocząć. Różnorodność kuchni zaspokoi każde nawet bardzo wymagające podniebienie. No i darmowe elektroniczne e-vizy. Dodatkowo możliwość wjazdu od strony polskiej i wyjazd od litewskiej pozwoli odwiedzić również drugą część mierzei bez konieczności płacenia za drogi prom z Kłajpedy.

Pierwszy wyjazd do Rosji
Tagi: